poniedziałek, 19 marca 2007

Psychologiczna analiza procesu widzenia

Przenieśmy się do nowojorskiego Dobelle Institute, gdzie przeprowadzono test na 66-letnim mężczyznie, który stracił wzrok 30 lat temu. Mianowicie po wprowadzeniu go do pokoju, w którym nigdy nie był, mężczyzna bez problemu obchodzi stojącego na środku manekina, dochodzi do ściany, z wieszaka zdejmuje kapelusz, ponownie podchodzi do manekina i nakłada mu go na głowę. Udało się dobrze przejść ten test dzięki pewnym elementom wchodzącym w skład „oka przyszłości” – okulary, komputer, elektrody. W lewym szkle ciemnych okularów ukryta została miniaturowa kamera a w prawym ultradźwiękowy detektor odległości. Z nich płyną impulsy, które trafiają za pośrednictwem 4 przewodów do komputera ukrytego w przypominającej chlebak niewielkiej torbie. W tym momencie następuje elektroniczna obróbka impulsów polegająca na wzmocnieniu niezbędnych a wyeliminowaniu zbędnych informacji, głównie szumu tła.


„Uszlachetnione sygnały kierowane są z chlebaka z powrotem w stronę głowy: grubą wiązką przewodów docierają do 68 platynowych elektrod wszczepionych do mózgowego ośrodka wzroku. Każda z nich wytwarza do czterech świetlnych punkcików jarzących się niczym gwiazdy na nieboskłonie. Na podstawie konfiguracji punkcików i intensywności, z jaką się świecą, mózg buduje sobie obraz otoczenia. Dzięki temu niewidomy dostrzega zarysy znajdujących się przed nim przedmiotów, zwłaszcza jeśli odcinają się one od otoczenia, tak jak ciemny kapelusz na tle białej ściany”[1]

Dzięki temu doświadczeniu wyraźnie widzimy na czym polega proces widzenia. Błędne jest myślenie, że oczy tworzą w mózgu obrazy. Gdyby tak było w musiało by istnieć wewnętrzne oko które znowu oglądałoby obrazy, z kolei to wskazywałoby na potrzebę istnienia kolejnego oka i następnego i następnego...

Funkcja oczu polega tak naprawdę na nadawaniu do mózgu informacji zakodowanych w czynności tkanki nerwowej – w postaci ciągów impulsów elektrycznych.

Przedmioty przedstawione są w kodzie, który nasz mózg odczytuje. Funkcja oczu polega tak naprawdę na nadawaniu do mózgu informacji zakodowanych w czynności tkanki nerwowej – w postaci ciągów impulsów elektrycznych.

Aby łatwiej zrozumieć ten proces można się posłużyć analogia z pismem. Litery i słowa są w pewnym rodzaju kodem, które niosą ze sobą pewne znaczenie. Dla nas słowa nie są ciągiem jakiś znaków tylko każdemu z nich przypisujemy pewien obraz, skojarzenie, wspomnienie itd. Oddziałują one we właściwy sposób na mózg osoby czytającej, lecz nie stanowią obrazów tego co wyrażają. „Kiedy patrzymy na coś, oglądany przedmiot jest przedstawiony we wzorcu czynności nerwowej, który dla mózgu staje się przedmiotem. Nie ma natomiast żadnego wewnętrznego obrazu”[2]



Teoria postaci

Zwolennicy teorii postaci jednak twierdzili, że wewnątrz mózgu tworzą się obrazy – pola elektryczne w mózgu które naśladują kształt postrzeganych przedmiotów. Nie ma wystarczających dowodów potwierdzających tą teorię, ale zwolennicy tej teorii wskazali na niektóre ważne zjawiska:

1) skłonność układu spostrzegającego do grupowania przedmiotów w proste jednostki, ( przykład – równomiernie rozmieszczone kropki „organizujemy” w rzędy, kolumny lub w oddzielne figury ) ORGANIZUJEMY ODRĘBNE BODŹCE WZROKOWE W PRZEDMIOTY

2) nastawianie mózgu na wypatrywanie przedmiotów ( umożliwia rozpoznanie czyjejś twarzy w rysunku karykaturzysty, nawet jeśli rysunek składa się z kilku kresek my potrafimy dostrzec twarz )

3) mózg wyszukuje kształty i znajduje je gdzie tylko to możliwe. Dlatego niekiedy widzimy przedmioty nawet tam gdzie ich nie ma, np. dopatrujemy się rysów twarzy w ogniu.

4) Przy widzeniu przedmiotów korzystamy wcześniej nabytej wiedzy o przedmiocie przy pomocy innych doznań zmysłowych – dotykowych, smakowych, węchowych, słuchowych, cieplnych itd. Przedmioty nie są samymi wzorcami pobudzeń. „Kiedy znamy przeszłość i możemy domyślać się przyszłości danego przedmiotu staje się on czymś więcej niż bodźcem wywołującym doznania zmysłowe: jest uosobieniem wiedzy i przewidywań, bez których życie, nawet w najprostszej postaci byłoby niemożliwe.”[3]

Często się zdarza, że ten sam wzorzec pobudzenia oka, może być dwojako interpretowany. Zjawisko to wykorzystuje wielu artystów w swoich pracach np. Salvador Dali, „który igrał ze zdolnością ludzkiego umysłu do interpretowania na dwa różne sposoby dzieła powstałego w skutek tych samych pociągnięć pędzla.”[4] Obrazy te pozwalają na postrzeganie dwóch odrębnych wizerunków, ale również wywołują wrażenie ciągłego przechodzenia jednego w drugie. Spróbujmy rozpracować to zjawisko w analogi do słów które brzmią tak samo, ale niosą ze sobą inne znaczenie, przykład - słówa: nein ( z języka niemieckiego – znaczenie: „nie” ) i nine ( z języka angielskiego – znaczenie: dziewięć ). Oba te wyrazy w wymowie tak samo brzmią, ale każde z nich przekazuje inną treść.


Dlaczego właściwie tak się dzieje, że ten sam obraz potrafimy interpretować w różny sposób? Trzeba sobie uzmysłowić, że „postrzeżenie nie jest określone po prostu przez wzorzec bodźca, jest ono raczej pełnym dynamiki poszukiwaniem najlepszej interpretacji dostępnych danych. To co widzimy to są hipotezy ciągłego tym co znajduje się przed nami, które staramy się weryfikować pozostałymi zmysłami. Przy obrazach dwuznacznych nie potrafimy stwierdzić która interpretacja jest poprawna, dlatego co chwile nasz fizjologiczny układ postrzegający podejmuje raz jedną hipotezę raz drugą, nie dochodząc do ostatecznych wniosków, ponieważ najlepsza odpowiedź nie istnieje.Tutaj warto podkreślić, że postrzeganie i myślenie nie są od siebie niezależne.


Wrażenie ciągłego przechodzenia jednego obrazu w drugi związane jest ze zjawiskiem obuocznej rywalizacji – kiedy każdemu oku pokazuje się w tym samym czasie inny wzorzec wzrokowy. Możemy to zjawisko przeprowadzić w łatwy sposób. W prawą dłoń należy wziąć tekturowy cylinder i przyłożyć do prawego oka. Lewą dłoń trzymaj skierowaną ku twarzy wewnętrzną stroną w odległości około 10 cm od lewego oka, tak aby krawędzią ręki dotykała rury. Najpierw odniesiesz wrażenie, że w dłoni jest dziura, ponieważ mózg będzie się koncentrował na bodźcu z prawego oka. Po pewnym czasie dziura ta wypełni się niewyraźnym obrazem całej dłoni z lewego oka. Przy dalszej obserwacji obrazy będą pojawiać się naprzemiennie. Dzieje się tak, ponieważ mózg wybiera najpierw bodziec wzrokowy z jednego oka a potem z drugiego.[5] Warto tutaj prześledzić drogi wzrokowe mózgu. „ Nerw wzrokowy dzieli się w obrębie skrzyżowania nerwów wzrokowych tak, że prawa połowo każdej siatkówki jest reprezentowana po prawej stronie kory potylicznej, lewa – po stronie prawej.[6]


Czy trzeba się uczyć, jak widzieć?

„w jaki sposób poznajemy świat lub bardziej dokładnie czy możemy postrzegać zanim nauczyliśmy się postrzegać?”[7]

Nurty filozoficzne można podzielić na 2 główne:

-metafizyczny – rodzimy się posiadając już pewną wiedzę o świecie, odkrywamy nowe fakty na drodze rozmyślań i gry symboli

-empiryczny – „wszelkie poznanie wywodzi się z doświadczenia zmysłowego”[8]; odkrywamy nowe fakty na drodze eksperymentu i obserwacji.

Trudno np. stwierdzić, że odkrycia matematyczne, kształtują wiedzę o rzeczach, raczej wiedzę o możliwych układach symboli. Jednak z drugiej strony żyją na świecie zwierzęta, które posiadają pewną wiedzę o świecie zanim zdobędą jakiekolwiek doświadczenie np. owady, zanim zdążą się czegokolwiek nauczyć świetnie chronią się przed napastnikiem, czy poszukują zdobyczy, a ptaki wędrowne, nawet jeśli nie widziały nieba, wykorzystują układy gwiazd, będące przewodnikiem w locie nad oceanami. Dzieje się tak dzięki dziedziczeniu przez nie „zasobu wiedzy, zgromadzonego przez przodków w toku ich doświadczeń”[9] To dziedziczenie nie jest bezpośrednie, odbywa się najprawdopodobniej przez modyfikację kodu genetycznego. Różne są wzorce zachowań ( np. wobec wroga, które są możliwe, dzięki odpowiedniemu wykorzystaniu kończyn i narządów zmysłów). Proste odruchy, które chronią nas przed upadkiem lub uduszeniem się są wyuczone, nabywamy je automatycznie. Warto jeszcze dodać, że zwierzęta na niskich szczeblach drabiny ewolucyjnej wykonują niemal wyłącznie nie wyuczone postrzeganie przedmiotów. Co ciekawe przy niewielkim zakresie postrzegania reakcje są stereotypowe. Zatem jak rozstrzygnąć ten spór. W Psychologii rozróżnia się reakcje: wrodzone i wyuczone. Reakcje wrodzone wynikają z wiedzy niewymagającej doświadczenia, te drugie – wyuczone – z wiedzy wywodzącej się z obserwacji.[10]

Warto tutaj przytoczyć pewne badania przeprowadzone na dzieciach, których celem było stwierdzenie w jakim stopniu dziecko musi się uczyć jak widzieć. W pierwszym taki badaniu, jego autor Fantz, wykorzystuje występującą u dzieci zdolność do kierowania oczu na przedmioty budzące zainteresowanie. W badaniu tym prezentowano dzieciom pary figur i zapisywano czas, przez jaki wzrok dziecka spoczywa na każdej z dwóch figur.


Dzieci przypatrywały się dłużej rysunkowi przypominającemu twarz, niż rysunkowi wykonanemu z tych samych linii i na takim samym polu, lecz ułożonym w sposób przypadkowy. Dla dziecka, które jeszcze niczego specjalnego się nie nauczyło, obraz twarzy ma wyraźne znaczenie. Odkryto również, że dzieci wolą proste kuliste przedmioty niż ich płaskie obrazy, co może wskazywać, iż mają maja pewną wrodzoną zdolność postrzegania głębi. Można przypuszczać, że przedmioty, że przedmioty biologicznie ważne wywołują zdolność do natychmiastowej reakcji wzrokowej.


Kolejne badanie autorstwa pani Eleonor Gibbon, „Urwisko wzrokowe”, w którym dzieciom pokazuje się umieszczoną tuż przed nimi stromą ścianę, nad która znajduje się szklana pozioma płyta. Dziecko nie chce pełzać po szkle , ponad stromą ściana i w ten sposób wyraźnie ujawnia, że dostrzega głębię i związane z nią niebezpieczeństwo.


Jak wiemy obraz rzutowany na siatkówkę jest odwrócony, z powodu krzyżowania się promieni świetlnych w soczewce. A my jednak nie postrzegamy świata do góry nogami. Dokładnie tą sprawa zajął się Helmholtz, który twierdził, że nie ma znaczenia jakie jest ułożenie obrazu na siatkówce, pod warunkiem, że zostaje on w stałym odniesieniu do świata, który poznajemy za pomocą pozostałych zmysłów, dotyku itd. Uczymy się widzenia świata kojarząc wrażenia wzrokowe z dotykowymi i odwrócenie obrazu nie ma tutaj żadnego znaczenia.


Podążając tym tropem przeprowadzono serię eksperymentów, w których zmieniamy położenie obrazu lub go dowolnie zniekształcamy. Zagadnieniem tym zajmował się angielski psycholog G. M. Stratton, który wykonał rozmaite urządzenia optyczne służące do ukazywania i odwracania obrazu siatkówkowego, stosując układ soczewek i luster. Przeprowadził badanie na sobie i był pierwszym człowiekiem, którego obraz siatkówkowy nie był odwrócony. W trakcie eksperymentu zapisywał każdego dnia swoje obserwacje. Z zapisów tych wynika że im dłużej nosił urządzenie odwracające obraz siatkówkowy tym problemy z poruszaniem się stawały się coraz mniejsze. Oglądane przez niego rzeczy oględnie wydawały się niemal normalne, ale w momencie, gdy skupiał na nich większą uwagę, wykazywały skłonność do przyjmowania wyglądy odwróconego.

Czytając relacje z tego typu doświadczeń „odnosi się wrażenie, że w ich odwróconym świecie jest cos osobliwego, choć oni sami z najwyższą trudnością określają na czym to właściwie polega.”[11] Możliwe, że dzieje się tak dlatego, że odwrócony świat staje się dla nich normalny do momentu kiedy skupiając uwagę na jakiejś szczególnej cesze tego co widzą zauważą pewne nieprawidłowości.

Podobne badanie przeprowadził Kohler. W tym eksperymencie również opiera się na relacjach słownych osób badanych, które często były wręcz paradoksalne. Na przykład przechodniów widzieli po właściwej stronie ulicy, choć obraz był odwrócony z lewa na prawo, natomiast kierunek ruchu wskazówek oceniali jako fałszywy. Zaobserwowano tutaj bardzo duży wpływ dotyku na widzenie. We wczesnych okresach adaptacji przedmioty miały skłonność do nagłego przyjmowania normalnego wyglądu, kiedy zostały dotknięte. Podobna sytuacja występowała gdy obraz wydawał się fizycznie niemożliwy – świeca wydawała się odwrócona do momentu gdy nie została zapalona, wówczas nagle przybierała wygląd normalny, z płomieniem skierowanym do góry.


Jeszcze jedno doświadczenie, które warto przytoczyć autorstwa Ivo Kohler, który nosił szkła pomalowane w połowie na czerwono, a w połowie na zielono. Kiedy spojrzał w lewo wszystko przyjmowało barwę czerwoną, a kiedy spojrzał w prawo – barwę zieloną. W momencie kiedy usuniemy filtry, strona zielona wygląda czerwono i odwrotnie. Efekt ten nie jest związany z lokalizacją obrazu na siatkówce, lecz z położeniem oczu względem głowy. W związku z tym przystosowanie to musi zachodzić w mózgu a nie w oczach.


Nie jest łatwo jednoznacznie ocenić wyniki wcześniejszych eksperymentów, ale można stwierdzić, że człowiek wykazuje pewne przystosowanie do przemieszczeń obrazu na siatkówce. Jednak czy jest to niezbity dowód, że dzieci muszą się uczyć widzieć? Nie wiemy również czy ta adaptacja w przeprowadzonych eksperymentach związana jest z gruntowną reorganizacją postrzegania czy stanowi jedynie nakładanie się późniejszych interpretacji na wcześniejsze. Jedno co na pewno możemy stwierdzić to fakt iż ludzki układ postrzegania, charakteryzuje się „godną uwagi giętkością i zdolnością do przystosowywania się do nowych warunków.”[12]



[1] Zmysły. Wzrok. Sztuczne oko Artur Włodarski 2000-12-11

[2] R.L. Gregory, Oko i mózg. Psychologia widzenia., PWN, Warszawa 1971, str 8

[3] R.L. Gregory, Oko i mózg. Psychologia widzenia., PWN, Warszawa 1971, str 9

[4] Widzenie – okno na świadomość, Nisko K. Logothetis

[5] Widzenie – okno na świadomość, Nisko K. Logothetis

[6] Oko i mózg – psychologia widzenia, R. L. Gregory str 82

[7] Oko i mózg , psychologia widzenia; R. L. Gregory str 222-223

[8] Oko i mózg , psychologia widzenia; R. L. Gregory str 222-223

[9] Oko i mózg , psychologia widzenia; R. L. Gregory str 224

[10] Oko i mózg , psychologia widzenia; R. L. Gregory str 223

[11] R.L. Gregory, Oko i mózg. Psychologia widzenia., PWN, Warszawa 1971, str 98

[12] R.L. Gregory, Oko i mózg. Psychologia widzenia., PWN, Warszawa 1971, str 101

1 komentarz:

Karolina Zarębska pisze...

Bardzo ciekawie to zostało opisane. Będę tu zaglądać.